Monday, February 15, 2010

Gladstone(d)

Norm, kierowca ciężarówki, podwiózł nas do małej stacji benzynowej w miejscowości Gladstone. Z nieba spływały strugi deszczu, a my pełni nadziei, w niebieskich workach na śmieci próbujemy złapać cokolwiek... kogokolwiek. Po paru godzinach powoli gaśnie nadzieja, bo wiemy, że w zmroku i deszczu nikt się nie zatrzyma. Leje...

Pierwszy raz utknęliśmy na dłużej niż 24 godziny w jednym miejscu... Około północy, bez możliwości rozłozenia namiotu przenosimy się do przydrożnego motelu w którym cofamy się do lat 80' i dykty za bagatela 50 dolarów. ;) Pierwszy raz w czasie naszej podróży płacimy za hotel.
Kolejny dzień powitał nas jeszcze mocniejszym deszczem, a miejscowi zaczęli straszyć zamknięciem jedynej drogi na północ. Traciliśmy już siły i ochotę na dalszą podróż. Zrezygnowani, zasypiamy na sklepowym blacie. Aż wreszcie pojawił się On. Wysoki, postawny, czerwonowłosy z rudymi baczkami, "kierownik zakładu terapeutycznego dla trudnej młodzieży". Zapraszając nas do swojej auta, przesunął z tylnego siedzenia resztki jedzenia z ostatniego tygodnia, podrzucił nas pod drzwi hotelu i zaproponował zapomogę w postaci 20 dolarów.
C'est la vie i karma.


No comments:

Post a Comment